Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

wtorek, 12 grudnia 2017

Post gościnny

Dawno już nie publikowałam tak zwanych gościnnych postów. To chyba głównie dlatego, że ja ostatnimi czasy nawet własnych postów nie publikowałam wiele. Niecny ten proceder winien rychło zostać ukrócony, a to za sprawą mojego ukochanego nowego lapka: HP Pavilion 15-cc502nw. Teraz już nie ma zmiłuj i trzeba będzie pisać częściej. Ale do brzegu.
Dzisiejszy tekst powierzyła mi osoba, która - zdając sobie sprawę, jakim wielkim zaufaniem darzę grono swych czytaczy - rzutem na taśmę postanowiła zdać się na łaskę i niełaskę ich osądu. Szczerze powiedziawszy, również i ja sama ciekawa jestem Waszych opinii. Reprezentujecie tutaj pełne spektrum światopoglądowe, zatem wszystko, co tylko Wam w trakcie czytania przyjdzie na myśl, będzie miało wartość bezcenną. Stanowić wszak będzie wypadkową najrozmaitszych punktów widzenia. Całość tekstu  można przeczytać tutajUprzedzam, że (jak na blogowe standardy) jest dosyć obszerny. 


29 komentarzy:

  1. Nie mam czasu, musze odlozyc na pozniej. Ale zaintrygowalas mnie. Wroce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, dalam rade.
      Mysle, ze kazda z nas kiedys... z kims... przezyla podobna historie. Kobiety tak bardzo lakna milosci, bliskosci, ciepla, ze oddaja sie zwiazkowi cala soba, odslaniajac tym samym najbardziej bezbronne obszary. Czesto gina w takich pojedynkach. Mezczyzni nigdy nie wypuszczaja swojej obronnej tarczy z reki.

      Usuń
    2. Bo chłopiska to wcielone zuo! Żartuję, to nasz ćwiczebny poligon:)

      Usuń
  2. trudno przejść obojętnie wobec tego tekstu. zostawia sporo znaków zapytania w organizmie.
    a z jakiego powodu ktoś (podejrzewam damską rękę) zdecydował się na zwierzenia gościnne, a nie u siebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posty gościnne mogą pochodzić z dwóch źródeł: od blogerów i nie-blogerów. Ten akurat tekst jest na tyle osobisty, że autorka nie widziała możliwości opublikowania go u siebie.

      Usuń
    2. tak podejrzewałem, że pośród czytających mogłoby znaleźć się zbyt wielu, którzy rozpoznają, że to nie fikcja, a wspomnienie. z innej beczki - ładne grafiki.

      Usuń
    3. My, blogerzy, mamy wprawdzie ciągoty ekshibicjonistyczne, czasem jednak pragniemy anonimowości. Dla odmiany:)
      Zaraz podam źródło tych grafik.

      Usuń
    4. Mnie też z dziwi to korzystanie z cudzej gościnności.
      Przecież w 2 minuty można założyć blog i na nim pisać swoje sekrety.
      Rzecz w tym, że jeśli blog będzie rzeczywiście sekretny, to nikt nie będzie o nim wiedział.
      Korzystanie z usług innego blogera zapewnia audytorium bez żadnego wysiłku.

      Usuń
    5. Czemuż to dziwi Cię, Lechu, takie pisanie gościnne? Wszak przypominam sobie, że i Ty praktykowałeś to u Ewy Marii.
      Jeżeli nawet zapewnia jakiś audytorium, to przecież o coś takiego wszystkim nam chodzi. Tu zaś o braku wysiłku nie ma zresztą mowy.

      Usuń
  3. och taka historia którą już nie jeden poeta i powieściopisarz opisał
    Anna Karenina?
    ona dająca z siebie wszystko
    on korzystający z objawów uwiebienia
    Ach jakie my kobiety jesteśmy nieuleczalne...

    smutne życie w nieudanym małżeńsytwie chyba niczego nie usprawiedliwia..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i nie usprawiedliwia, ale wiele tłumaczy:)
      Zaś to, co się nieuleczalności tyczy - strzał w dziesiątkę!

      Usuń
    2. no tak też uważam, że wyjaśnic a usprawiedliwić to dwie różne rzeczy

      może to i dobrze, że takie z nas romantyczki?

      Usuń
    3. I tak trzymajmy i nie puszczajmy (się:)

      Usuń
  4. Piekne obrazki.
    A historia jakich wiele. Niestety. Niemal wszystkie romanse sie tak koncza. Niestety. Ja widze znacznie wiecej w tej historii, a moral mam taki, ze zaden facet nie jest lekarstwem na nieszczesliwy zwiazek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo najpierw trzeba być kompletnym człowiekiem w pojedynkę. Dopiero wtedy możemy spotkać drugiego kompletnego człowieka, z którym zechcemy ułożyć sobie życie. Świadomość własnej ogromnej wartości minimalizuje ryzyko, że damy się zmanipulować komuś, kto zwyczajnie nas wykorzysta i zniszczy naszą substancję duchową, psychiczną i biologiczną. Tyle, że to nie takie proste - podlega uwarunkowaniom i wymaga przezwyciężenia zaszłości.

      Usuń
  5. Czytanie tego boli w pewien sposób. Tak jakby ptak próbował wyrwać się z klatki, wchodząc do identycznej, stojącej obok. Przecież w tej pierwszej było kiedyś też tak pięknie, tylko wróbelek już o tym zapomniał. Oj, wróbelku...consider yourself. Szczęście nosimy w sobie, nie powinniśmy oczekiwać, że inni nam je przyniosą na tacy.
    "Dałam mu wszystko.." - oj, zupełnie niepotrzebnie, ciekawiej jest przecież gonić króliczka, niż złapać go:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, może niezupełnie identycznej. W zasadzie niewiele zostało powiedziane o "tej pierwszej". Czy akurat koniecznie na to winien być tutaj położony akcent?

      Usuń
  6. Ona chciałaby, a on boi się-no i cierpienie gotowe. Romansujemy-cierpimy, nie robimy tego też cierpimy, bo tęsknota za miłością nawet na chwilę jest tak wielka, że sprawia ból.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłość jest największą siłą napędową ludzkiego życia. Kiedy ochota zanika, człek powoli stacza się... do grobu:)

      Usuń
  7. On także traktował ją-jak aniola,widać,że bardzo imponowal mu fakt.ze młodsza od niego piękna kobieta zupełnie stracila dla niego głowę...szkoda tylko,że facet był po przejściach i nie dopuszczał nawet myśli o wspólnym życiu z nią..Wkurzyly mnie troche jego refleksje na temat rozwodu,że skoro zdecydowała się na rozwód,to czy kiedys nie zrobilaby tego powtórnie.Tak,jakby zupełnie zapomniał bądź zignorował fakt,że a poczatku ich znajomości dokladnie mu wszystko opowiedziała o swoim nieudanym małżeństwie...
    Szkoda mi Jej....bo oddala mu się CAŁA...bez krzty wyrachowania...szczerze z ogromną miłością i mimo wszystko wiarą,że właśnie jej milosc go "naprawi,poukłada"....
    Facet ,owszem byl oczarowany....tylko,że to było za mało...
    Zastanawia mnie jedno,czy powodem rozwodu był On...czy bez względu na znajomość z nim,zdecydowałaby się odejść od męża.
    Życzę Jej,aby spotkała na swej drodze MĘŻCZYZNĘ KOMPLETNEGO...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochany Owocku, jak Ty to wszystko dobrze rozumiesz. Skomplikowane i potłuczone bywa niekiedy nasze ludzkie życie. Z tego, co wiem, rozwód wisiał i tak w powietrzu. Wygląda na to, że poznanie JEGO stało się katalizatorem. Kto wie, czy ta historia doczeka się dalszego ciągu. Oby...

      Usuń
    2. Erratko,czekam w takim razie na c.d :*

      Usuń
  8. Dziś już za późno, ale chętnie bardzo przeczytam i wrócę skomentować. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy zaczęłam czytać, nie mogłam już przestać.
      Nie da się tu powiedzieć nic mądrego. Dla Niej to była Miłość, ta największa i najważniejsza. Dla Niego - rodzaj daru, którego nie chciał i nie odważył się przyjąć. Nie dopuścił do siebie już drugi raz Miłości, chociaż przyszła i chciała Go uszczęśliwić.
      Nie widzę tu winy nikogo, choć najwięcej wycierpi Ona. Szkoda, że pewnie już nie będzie zdolna nigdy nikogo tak bezwarunkowo pokochać.
      Ale takie bezwarunkowe miłości w zasadzie nigdy nie mają szansy na przerodzenie się w dobre związki... w jakiekolwiek związki.

      Usuń
    2. Bo jest tak napisane, że "jednym tchem" się czyta.
      Moja mama przeczytawszy powiedziała, że obowiązkowo musi być ciąg dalszy. Ja też się ku temu skłaniam. Tyle, że autorka nie jest pewna, czy da radę. Jeśli nie, to ja sama coś napiszę, choć - rzecz jasna - w innej formie. Na razie jestem na etapie... zbierania danych. Tych zaś dostarczy już po prostu życie.

      Usuń