Zachwyt, fascynacja... Jakimi się to prawami rządzi.
Bywa, że kogoś zachwyci człowiek.
A właściwie jego abstrakt - wyizolowany element osoby.
Którego przedmiotem są przemyślenia, poczucie humoru, przejawy osobowości.
Wszystko w porządku, można i tak. Pod jednym wszakże warunkiem.
Nie może to stanowić pożywki pod projekcję całości osoby.
Kiedy to posiłkując się wiedzą własną wnioskujemy z czyjegoś słowa pisanego, kto on zacz.
Niestety, jak wiadomo, wiedza ogranicza. Im większa, tym ogranicza bardziej. Taki paradoks.
Dlatego, gdy do czynienia mamy z abstraktem, najlepiej odrzucić cały jej zasób, skupiając się na odbiorze treści podanych. Bez zbędnej nadinterpretacji.
Czy fascynacja abstraktem może wytrzymać próbę czasu?
Otóż może - dłużej, niż każda inna. Potrafi nawet obrosnąć legendą.
Czy jednak można wyłącznie na tym zbudować więź międzyosobową? Więź pełnokrwistą?
Nie, bo fascynacja owa z natury swojej bezkrwistą jest.
Lecz nawet jako taka ma niezaprzeczalną wartość.
Może być elementem edukacji, duchowym wsparciem, ogólnie biorąc, źródłem inspiracji wszelkich.
Nie wolno wyznawać abstraktowi miłości do grobowej deski. Chyba że wyłącznie w obszarze abstraktu. Skierowaną do tego jedynie aspektu osoby. Nazywając rzecz po imieniu.
Nie sposób na tak kruchej podstawie przyjąć odpowiedzialności za całość osoby, której jest składową. Wszak cała reszta okazać się może niestrawna.
Nie godzi się wyznawać miłości przez Internet; ani przez telefon nawet.
Warunkiem przemiany relacji w godziwą jest przejście na etap realnej znajomości.
Z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Nie biorę żadnej odpowiedzialności za zrodzone w czyjeś głowie projekcje mojej osoby.
Nawet, jeśli powstały w oparciu o prezentowany przeze mnie abstrakt.
Prawdziwy i logicznie spójny w swym wyrazie. Niedomówiony, jednak, choć zaszyfrowany, w sposób nietrudny do odcyfrowania.
Kto na tej kanwie stwarza sobie wizję osoby z krwi i kości, czyni to na własną odpowiedzialność.
Oto odpowiedź, mój Przyjacielu.
- To, co w chwili obecnej pasuje mi najbardziej - nic.
Jakie było pytanie?
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
kwintesencja projekcji blogowych....
OdpowiedzUsuńchoc to tylko wierzchołek wszelkich projekcji. Ciężko jest przestać :-/
Tak. Rzeczywistości blogowej dotyczy to również.
UsuńO, świetnie napisane, ujęte w zdania wszystko to, co prawdziwe i jakże ważne w świecie...tym abstrakcyjnym, wirtualnym:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBo to potrafi zamącić człowiekowi w głowie. Oj, potrafi...
Usuńabstrakt... nie miałam pojęcia że istnieje takie słowo :) Ale mam wrażenie, że choć o nim nie wiedziałam, to on się wyraźnie zaznacza w moim życiu... nie tylko w świecie wirtualnym... w realnym również.
OdpowiedzUsuńAbstrakt jest trochę jak maska... czasem mam wrażenie, że nawet kiedy ja jej nie noszę to inni potrafią ją nałożyć na moją twarz ...
:***
Trochę "nagięłam" znaczenie tego słowa do własnych potrzeb. Prawo autora. Ale tylko trochę. Mam na myśli cząstkę osoby, którą ktoś inny traktuje jako całość. To byłoby zbyt idealne. Życie jest o tyle prozaiczne, że w grę wchodzi mnóstwo różnych elementów. Nawet takich, których wcale nie lubimy brać pod uwagę.
Usuńjak ja bym chciała errato umieć tak patrzeć na ludzi i na świat.... szeroko i z zachowaniem wszystkich elementów... ale jestem jaka jestem ... abstrakt ma dla mnie ogromne znaczenie , przysłaniając czasem wszystko inne ...
UsuńDla mnie niestety też. I dla wielu innych osób. Ale to może sprowadzić na manowce. Cały czas się jednak uczymy. W tym nadzieja.
UsuńJudyta poniżej napisała bardzo mądre zdanie.
UsuńChyba muszę się uczyć intensywniej ... :)
My wszyscy musimy. To niezwykle budujące, móc do takiego wniosku dojść. Przecież równie dobrze moglibyśmy trwać w niewiedzy, poruszając się po omacku. W niewiedzy odnośnie konieczności uczenia się:-). To chciałam powiedzieć. Bo w stan niewiedzy jest nam przyrodzony. Przecież im więcej wiemy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, jak wielki obszar niedostępny jest naszemu poznaniu. I to też jest zbawienne. Uczy pokory, nie hamując przy tym głodu wiedzy.
UsuńSmuci mnie moja ograniczonosc... w poznawaniu i dawaniu sie poznac.
OdpowiedzUsuńJ.
Mnie też bardzo smuci. Ale też daje nadzieję. Że kiedyś... Bo KIEDYŚ na pewno:-)).
UsuńA mnie smuci, gdy ktoś nie zadaje sobie trudu, żeby mnie poznać bardziej - na podstawie pobieżnych informacji,albo (co gorsze) na własnych doświadczeniach (w myśl zasady każdy sądzi podług siebie) daje sobie prawo do wyrokowania nawet o tym co miałam na myśli mówiąc to, czy tamto.
OdpowiedzUsuńTo bardzo niesprawiedliwe, by opierać sądy o innych na podstawie własnych tylko doświadczeń. Sądy na tyle kategoryczne, że nie poddane żadnej, nawet wstępnej weryfikacji zdroworozsądkowej.
Usuńzdaje się, że bardziej poprawie byłoby według siebie;)) (nie podług siebie)
UsuńW tym kontekście rzeczywiście brzmiałoby zgrabniej. Ale i tak jest poprawnie. "Podług", to forma archaiczna.
UsuńArchaiczna? Tak się gwarze śląskiej mówi :)))
UsuńNiektóre archaizmy zachowały się w różnych dialektach. Teraz na szczęście podchodzi się do gwary z pietyzmem, zamiast, jak dawniej, wykpiwać. Nie wiedziałam, że to po śląsku:-). Ja znam trochę powiedzonek poznańskich i kaszubskich.
UsuńMoja babcia po śląsku mówi, to i ja się nauczyłam :)
UsuńZa to z Kaszubem to bym się w ogóle nie dogadała.
Masz rację wiedza ogranicza i czyni życie całkiem nieznośnym
OdpowiedzUsuńPozdfrawiam
Dopiero, gdy dobrze się nad tym zastanowić, widać to jak na dłoni. W pierwszej chwili brzmi to niemal jak świętokradztwo. Ogólnie biorąc, zbyt dużą ufność pokładamy w tzw. wiedzy; dla niektórych to coś w rodzaju świętej krowy:-).
UsuńPewnie, ze abstrakt to nie calosc, ale to jednak fragment ciebie przez ciebie pokazany. Mysle, ze jest jak pierwsze wrazenie, moze byc mylne, ale czesto to pierwsze wrazenie decyduje czy chcemy kogos poznac blizej.
OdpowiedzUsuńCoś takiego może być jedynie swego rodzaju wabikiem, nie można budować na tym wizji świetlanej przyszłości:-).
Usuńno nie, ale tak to juz jest z pierwszym wrazeniem. niektorzy sa soba, inni tworza wlasne kreacje, a jeszcze inni w widza co chca. ;)
UsuńNawet, jeśli każdy jest sobą, to może nie wystarczyć. Poznanie tylko jednego aspektu stwarza płaski obraz osoby. Tu potrzeba widzenia przestrzennego.
UsuńAbstrakt jako pierwsze wrażenie - tak właśnie!
UsuńOch, Errato! Jaka szkoda, że w swoim czasie nie potrafiłam tak odpowiedzieć pewnemu "przyjacielowi"! Powstrzymać fali i nie dać się jej zagarnąc. Człowiek jak dziecko - chce wierzyć w abstrakty. A świat bardzo szybko wyprowadza go z błędu i potem boli prawdziwie, nie abstrakcyjnie!
OdpowiedzUsuńPieknie napisany Twój ten post, mocno, prawdziwie!**
Tak, bo właśnie ten ból jest w tym wszystkim najbardziej istotny. Co z tego, że jesteśmy sami sobie winni, dając się porwać czyjejś pięknej i nawet bardzo szlachetnej wizji. Upadek z tak wysoka boli jeszcze dotkliwiej.
UsuńEch, smutne.... Dobrze jednak znać granice. I odpowiednio wcześnie określić "abstrakt"...
OdpowiedzUsuńPowinniśmy, ale to niebezpiecznie wciąga...:-)
UsuńMnie się wydaje, że człowiek jest tak bardzo złożoną istotą, że patrząc na daną osobę jedynie przez pryzmat pewnych cech, przemyśleń, czy urywków z życia, idzie się na łatwiznę. Wyrabia się opinie i karmi zniekształcone przemyślenia. A może to rodzaj oszukiwania samego siebie, czy też zaklinania rzeczywistości i zamykanie oczu na całokształt?
OdpowiedzUsuń:)
Czasem jest to wynik zapotrzebowania na pewien rodzaj relacji. Tak wielkie, że przesłania inne potrzeby, które prędzej, czy później dadzą o sobie znać. Wtedy klapki opadają z oczu i cierpi ...obiekt przedwczesnych westchnień. Bo wzdychający zwykle ręce otrzepuje, mówiąc, że ...już nic.
UsuńO to, to... Się zgadzam :)
UsuńBardzo fajny post, jakże mocno dotykający naszej blogowej rzeczywistości, chociaż oczywiście nie tylko. W oparciu o abstrakt budujemy podswiadomie wizerunek, jakże często - domek z kart! Pozdrawiam! U ciebie tak zawsze ... ciekawie, mądrze, z głębią... fajne miejsce w blogosferze:)
OdpowiedzUsuńDomek z kart! I teraz trafiłaś w sedno. Bo właściwie to miałam na myśli dokładnie to. Gdy budujemy na piasku, to konstrukcja jest nietrwała. Znów mam te swoje dziwne przemyślenia i wszystko zaczyna mi się w łepetynie kłębić:-)). Powinnam o tym napisać, ale boję się, że nie zostanę zrozumiana. Nie, prawdziwym problemem jest, czy zdołam to zrozumiale wyartykułować.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnie mogłam inaczej -ja tez na Twój @ nie mogę wejść;/
UsuńNie mam pojęcia, o co chodzi z tymi adresami. Tyle dziwacznych procedur, których nie udaje się obejść. Tymczasem może tą drogą: meg_mar@wp.pl
Usuń