Administrowanie nowym blogiem przypomina po trosze
rozpracowywanie nowej zabawki. A jednak w nawale prac "konserwatorskich"
znalazłam czas na czytanie książki. Zabrałam się za pozycję, do której
wróciłam po latach. Bo w przeciwieństwie do niektórych, ja często
wracam do obiektów swoich wcześniejszych zachwytów. Z ciekawości, czy
ponowna lektura dostarczy mi podobnych wrażeń. Nie zawsze tak jest,
wszak upływający czas relatywizuje to, co zdawało się być niczym skała.
Obserwowanie tych zmian zabarwione jest dwoiście. Bo z jednej
strony miło jest wspominać okoliczności towarzyszące wcześniejszej
lekturze, z drugiej zaś, zasmuca świadomość innej perspektywy. Bo
wszelkie zmiany zawsze przywołują pamięć "straconego" czasu. Niezależnie
od tego, czy dotyczą jego wcześniejszych, czy też późniejszych etapów.
Nostalgia maluje obrazy o barwach przywołujących na myśl te widziane
"młodszymi" oczyma. Jak dobrze jest mieć upodobanie w czytaniu. Rodzice
zawsze nas do tego zachęcali. Rozbudzali naszą dziecięcą wyobraźnię
snując opowieści do poduszki. Te, które nam opowiadał Tata, ciekawiły
nas bardziej, niż czytane bajki. I jeszcze te niedzielne wyprawy do
muzeów, przenoszące mnie i moje siostry w świat ilustrowany flamandzkim malarstwem. Wreszcie powroty przez zaśnieżony Gdańsk; Tata ciągnący naszą trójkę na
sankach. Grzanie się przy kaflowym piecu, gorąca herbata i jabłka
pieczone w duchówce. Ciekawe, czy ktoś wie, co to za ustrojstwo jest. To
taka część pieca, w której można było piec potrawy, jak w piekarniku.
Ot, na wspominki niespodziewanie mi się zebrało. To wina zbyt dużej
ilości przeczytanych książek. Co ma piernik do wiatraka? A ma, jak
najbardziej; bo rozbudza emocje, czyniąc człowieka podatnym na
zawirowania nastrojów. Będzie tego w sposobnym czasie więcej.
Jeśli komuś zabrakło tytułu czytanej książki, to stwierdzam, że nie ma to znaczenia. Konkretne dzieła cytowane będą przy innej okazji. Jednak zdradzę tajemnicę, że obiektem mojego zainteresowania jest książka Edith Wharton "Rafa". Mniej znane dzieło, niż na przykład "Wiek niewinności", ale (jak to przeważnie ze mną bywa:-) mnie podoba się bardziej.
Już wczoraj zorientowałam się, że pominęłam dwie ważne kategorie. Będą to:
- quasi recenzja - moje subiektywne wrażenia tudzież samozwańcze sądy na temat przeczytanych książek, obejrzanych filmów, bądź sztuk, wysłuchanych koncertów etc.
- Matka i Syn - sesje muzyczne połączone z wygłaszaniem własnych opinii o wszystkim, co się z tym wiąże.
Jeśli komuś zabrakło tytułu czytanej książki, to stwierdzam, że nie ma to znaczenia. Konkretne dzieła cytowane będą przy innej okazji. Jednak zdradzę tajemnicę, że obiektem mojego zainteresowania jest książka Edith Wharton "Rafa". Mniej znane dzieło, niż na przykład "Wiek niewinności", ale (jak to przeważnie ze mną bywa:-) mnie podoba się bardziej.
Już wczoraj zorientowałam się, że pominęłam dwie ważne kategorie. Będą to:
- quasi recenzja - moje subiektywne wrażenia tudzież samozwańcze sądy na temat przeczytanych książek, obejrzanych filmów, bądź sztuk, wysłuchanych koncertów etc.
- Matka i Syn - sesje muzyczne połączone z wygłaszaniem własnych opinii o wszystkim, co się z tym wiąże.
piękny opis zimy i domu... pobudził moją wyobraźnię :) I choć ja za zimą nie przepadam to takie "widoki w głowie" jakoś ją oswajają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
o raaaany pieczone jabłka :)))) uwielbiam :) do książek tez wracam, tak jak do filmów, bo faktycznie z biegiem lat człowiek ma inne spojrzenie i zauważa coś nowego.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Teraz to już tylko w elektrycznym piekarniku:-).
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać, a jeszcze jak piszesz o kaflowym piecu akurat na tą porę, będę zaglądać wszak coś mi się zdaje że będą ciekawe tematy , witam w blogowym świecie :)
Pozdrawiam Ilona
Bardzo mi miło. Tematy, jak tematy; każdy może być dobry, jeśli go z odpowiedniej strony ugryźć:-).
UsuńWażne właśnie jak ugryźć :) aby było ciekawie.
Usuńluubię jabłka pieczone :D
OdpowiedzUsuńPewnie, że pycha:-). Co widzę, masz blog na temat włosów. Muszę poczytać:-).
Usuńpieczone jabłka (w duchówce - nie miałam pojęcia, co to jest, ale same jabłka wystarczyły ;) i dobra książka - brzmi intrygująco
OdpowiedzUsuńWiem, co to duchówka :) Przemija już powoli, mało gdzie taki piec mozna jeszcze spotkać.
OdpowiedzUsuńPrzywołałaś zapachy i smaki dzieciństwa:) Lubię wracać do ulubionych książek po latach. Przywoływac tamtew klimaty, czasami jestem zdziwiona zmianą mego spojrzenia na daną książkę, czasami nic się nie zmienia - zachwyt niezmiennie trwa
OdpowiedzUsuńTak... Czasami nawet polecam lekturę dziecku, lub zaprzyjaźnionej osobie. Potem omawiamy swoje spostrzeżenia, nierzadko dochodząc do ciekawych wniosków.
OdpowiedzUsuń"Bo wszelkie zmiany zawsze przywołują pamięć "straconego" czasu" - tak, racja... Też wracam do książek przeczytanych wieki temu i za każdym razem uczę się czegoś nowego... I uświadamiam sobie ten mijający czas... i zmiany
OdpowiedzUsuńOby przyszłość, odkrywając coraz to nowe obszary, miała nam do zaoferowania rzeczy na tyle atrakcyjne, by wciąż nam "się chciało":-).
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się końcówka lat 80. Moja mama w wieczory, kiedy nie było prądu, czytała nam bajki przy świecy. Te wieczory odcisnęły się w mojej pamięci
OdpowiedzUsuńFajnie. U nas zawsze robił to tata.
Usuń