Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

sobota, 12 października 2013

"De gustibus non disputandum est"

 Domyślam się, że większość z nas nie może obejść się bez muzyki. Na pewno różnimy się upodobaniami; one też z kolei zmieniają się w czasie. Ja słucham swojej ulubionej muzyczki przed snem, bądź też gdy jestem w drodze. Czasami, w ramach komitywy, urządzamy sobie rodzinne sesje. Ale o tym już kiedyś było. I jeszcze będzie, bo nie wygląda na to, by nam zabrakło weny:-). Jednak dziś z nieco innej beczki.
 Gdyby ktoś zapytał, czyj głos uważam za szczególnie piękny, mogłabym od ręki wymienić wielu wokalistów. W tym miejscu powiem, że nie ma na mojej liście większości głosów, które powszechnie za piękne się uważa. Leonard Cohen, Louis Armstrong, Freddie Mercury, Withney Houston, czy nawet sama Anna German - nie należą do moich faworytów. Za to Celine Dion, Tarja Turunen, Sharon den Adel, Axel Rudi Pell i Demis Roussos - jak najbardziej. Są to, rzecz jasna, przykłady pierwsze z brzegu. Nie sposób bowiem wymienić wszystkich tych, którzy mój podziw sobie zaskarbili.
 Teraz z kolei chcę się przyjrzeć wykonawcom, którzy sprawiają, że mam przyjemność słuchać ich ze względu na sam tylko głos. Niezależnie od tego, co śpiewają.
To dosyć trudne; jak tu oddzielić jakość wokalu od całości dzieła. Czasem jednak podczas słuchania zdarza mi się w myślach wykrzyknąć - Boże, co za cudowny głos, uwielbiam go dla samego brzmienia! Urzeka mnie jego barwa, artykulacja głosek, akcent, czy też intonacja.
Dzisiejsza rodzinna sesja muzyczna dostarczyła nam okazji do pewnych ustaleń. Otóż matka i syn jednogłośnie orzekli, że najwspanialszymi głosami dysponują:

1. James Hetfield (Metallica)
2. Joan Baez
3. Vincent Cavanagh (Anathema)
4. Dawid Podsiadło
5. Robert Gawliński
6. Simone Simons (Epica)
7. Leszek Długosz

Matka ponadto zaliczyła do grona faworytów takie znakomitości jak:
Ewa Demarczyk, Lauryn Hill, Максим Галкин, Kuba Sienkiewicz (Elektryczne Gitary), Sebastian Karpiel-Bułecka (Zakopower), Marek Dyjak, Robin Gibb (Bee Gees), Jakub Kawalec (Happysad) i Czesław Mozil (Czesław Śpiewa).

Cztery ostatnie propozycje spotkały się z dezaprobatą syna. Choć bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że "suchej nitki" nie pozostawił na nich. Zwłaszcza zaś na moim ulubionym Czesiu! Taki to profan z ukochanego dziecięcia mego:-). O gustach się nie dyskutuje. I tym sposobem, przywołane w tytule słowa znanej łacińskiej sentencji, dowiodły swojej aktualności.

14 komentarzy:

  1. hm... musze być szczera- mi "muzyka w życiu nie przeszkadza"... tzn. nie mam ulubionej ,nie pasjonuję się , nigdy nic sobie sama nie włączam, w domu najchętniej przebywam w ciszy.... bez żadnych dzwięków ( poza naturalnymi) lubię "słyszeć" dom... jego stuki, trzaski, napięcia.... inaczej rzecz sie ma w samochodzie... tu lubię słuchać radia... może mało ambitnie, ale... tak jak w tytule: .nie ma co z tym dyskutowac - tak mam i już... mój maż natomiast uwielbia muzykę, ale nie jest w tym natrętny, słucha na słuchawkach, albo gdy mnie nie ma... potrafimy sie dogadać, szanując swoje "gusta"- i to najważniejsze!
    serdeczne

    OdpowiedzUsuń
  2. I to jest właściwa postawa. Nie wolno osaczać innych ludzi natrętnymi dźwiękami. Rozumiem to, co mówisz o ciszy. Bo ja na co dzień też preferuje ciszę. W tym znaczeniu, ze nigdy nie włączam telewizora po to jedynie, "by było weselej". A tak właśnie robi wielu moich znajomych.Szczególnie zaś nie trawię sytuacji, gdy podczas wizyty u kogoś, w tle "leci muzyczka". To irytuje, nie pozwalając skupić się na rozmowie. Muzykę traktuję jak święto, mam wydzielony czas na jej słuchanie - w słuchawkach i na cały regulator.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mój maż też lubi głośno... czasem jak wracam, to już od bramy słyszę jak cos "wali"... podobnie gdy on podjeżdża autem: juz stanie, wyłączy samochód, a muzyka jeszcze trwa, bo cos musi dosłuchać....

      Usuń
    2. Tak, tak, wyobrażam sobie. Bo jak już człowiek wpadnie w trans, to dosłuchać mus:-).

      Usuń
  3. Wpadnę, jak się do końca obrobię i odzyskam umiejętność czytania i słuchania ze zrozumieniem :)
    pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie mi bardzo miło. Ja też ostatnio jakaś nieogarnięta jestem. Czas wziąć się w garść i zmusić do galopu. A nie tak tylko stępem i stępem...

    OdpowiedzUsuń
  5. Od dłuższego czasu słucham kojących me ucho pieśni i piosenek ukraińskich, rosyjskich, wschodnich. Dobrze mi sie w trakcie ich słuchania czyta i pisze. A głos polski, który zawsze mnie uwodził i dostarczał silnych wzruszeń to nieżyjący już Edmund Fetting. Gdy słyszę jego "Ze świata czterech stron..." odpływam...
    Ciepło pozdrawiam!:-))

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję:-). Ja tylko w drodze wyjątku słucham muzyki podczas jakiejś innej czynności. Musi to być zupełnie "bezmyślna" działalność:-). Sprzątanie, pranie, czy ewentualnie gotowanie. Podczas czytania, bądź pisania, byłoby to nie do pomyślenia. Przyczyna leży zapewne w specyfice mojej ulubionej muzyczki. Kto wie, może dałoby się pisać, słuchając tej klasycznej, pod warunkiem, że cicho.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dorzucam Martę Gómez, ma bardzo ciepły głos :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za głos:-). Zapoznam się z propozycją.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio mało muzyki w moim życiu i nie zanosi się na zmiany...

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest taki czas, ze najlepiej czujemy się w ciszy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Najpiękniejsze głosy? Hmmm....
    Callas, Te Kanawa, Sutherland, Moser, Pavarotti
    że wymienię te, które przyszły mi na myśl jako pierwsze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, jak to się sprawdza. Właśnie przesłuchałam sobie dla porównania ten sam utwór w dwóch wykonaniach.
      I mając do wyboru Kiri Te Kanawa i Renee Fleming, zdecydowanie wybieram tę drugą. I to w każdym repertuarze.
      Nie wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi, bo to trudne do wyartykułowania. Coś przemawia do naszej wrażliwości, a coś innego nie. Ostatnio coraz dobitniej przekonuję się, że ludzie różniący się wrażliwością estetyczną (w tym muzyczną) nie są w stanie porozumieć się na gruncie innym, niż racjonalny. A to jednak troszkę mało, by stworzyć udany związek. Szkoda, że ta wiedza przyszła tak późno:)).

      Usuń