Znacie historyjkę o wilku i zającu jadących pociągiem? Ofiarował się wilk, będącego bez biletu zajączka, przed konduktorem ukryć. Za okno go wystawił i za uszka trzyma.
Lecz gdy konduktor spytał go, co tam ukrywa, ręce otrzepał, mówiąc, że ...już nic.
Dziwią się co niektórzy, iż kobiety nie doceniają uczciwych facetów. Większość z nich ponoć daje się zauroczyć wszelkiego typu draniom. A to jakiemuś macho, to znów żigolakowi, który na jej cnotę dybie. Że o tych, co to z kwiatka na kwiatek skakać zwykli, tudzież wszelkiej maści popaprańcach, skromnie już nie wspomnę.
I tu Was dziś zaskoczę, gdyż wcale tego nie potępię. Bo gdy się bliżej temu przyjrzeć, widać, że to nie przez nich damskie serca krwawią. Po nich bowiem nikt dobra się nie spodziewa, każdy na własną robi to odpowiedzialność. I jeśli coś nie wypali, sprawa po prostu "sypie" się z hukiem. Albo kto wie, może i z humorem nawet.
Inaczej zgoła rzecz się ma, gdy o tych "dobrych" ludzi idzie. Takich, co pragną lekiem być na całe zło, przed podłym nas światem bronić. Swą ulubioną kwestię, jak mantrę serwują - "nigdy cię nie skrzywdzę" - w kółko powtarzając.
I cóż (pozwólcie, że spytam), warte jest to pustosłowie? Bo gdy coś pójdzie nie po myśli, ręce (jak bajkowy wilk) otrzepią, mówiąc, że ..."już nic".
Dlatego proszę, broń mnie Boże przed "dobrymi ludźmi" ... bo przed tymi złymi sama się obronię!
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Dobro bywa nieraz złudne, często właśnie kryje się pod postacią wilka w owczej skórze, nieraz wystarczy czyjaś miła powierzchniowość aby tak właśnie myśleć, i często się na to nabieramy, licząc na przyjaźń ,wsparcie a zostajemy wykorzystani i porzuceni jak, a wilk już upatrzył inną ofiarę.
OdpowiedzUsuńJa wolę ludzi z pazurem, często pokręconych, z wyraźnymi poglądami,czasem u nich pod powłoką wilka, kryje się owieczka i to jest świetnie.
Miłego dzionka Errato.
Też wolę takich z pazurem. Nawet, jeśli są troszkę zwichrowani.
Usuńfakt, najbardziej boli niespodziewane, w stylu" on by nigdy"... ostatnio zadomowił się u mnie w głowie taki cytat " Bóg karze nas za to, czego nie umiemy sobie wyobrazić" a w przypadku "dobrych ludz"i wyobraźnia często zawodzi....
OdpowiedzUsuńserdeczne
( okna będą brązowe... ale parapety...hmmm.... tu chyba pokombiniję;-)))
Żaden człowiek nie powinien stać się dla nas obiektem ślepej wiary. Odpowiedzialność za każdą relację ponoszą obydwie strony.
UsuńZ niecierpliwością wyglądam efektu "parapetowej" koncepcji:-). Na pewno będzie interesująca.
Dzień dobry Errato! Skuszona stylem Twojego pisania oraz wnikliwością i ciekawym podejsciem do pisania na blogach (co wywnioskowałam z Twojego komentarza u mnie) postanowiłam przeczytac sobie wiecej Twoich rzeczy. Przeczytałam wszystko i ciekawa jestem jak będzie sieTwój blog i pole Twych zainteresowań rozwijać. W wolnym czasie postaram sie zaglądać tu zatem.
OdpowiedzUsuńA propos najnowszego posta, to dopiszę tylko, że najgorzej jest, jesli źli ludzie maja sie za dobrych i nic nie jest w stanie ich przekonać, że jest inaczej. Idą po stosach swoich ofiar, po zdeptanych uczuciach i nadal pełni zadufania w siebie oczekuja hołdów i zachwytów!:-)
Nawet będąc człowiekiem dobrym, można przyczynić się do czyjegoś cierpienia. To bardzo trudne zagadnienie. Dlatego tak się zawsze zżymam, słysząc bezrefleksyjne zapewnienia. Nikt nie jest dla drugiego człowieka Bogiem, nie może mu więc niczego zagwarantować. Powinien jednak w dobrej wierze wypełniać przyjęte przez siebie zobowiązania. To lepiej rokuje, niż obietnice bez pokrycia.
OdpowiedzUsuńCo do mojego pisania, sama jeszcze nie wiem, w jakim to pójdzie kierunku. Dostaję różnorakie sygnały od znajomych i nieznajomych mi osób. Nie wszyscy z nich podobnie postrzegają koncepcję pisania bloga.
Witaj,
OdpowiedzUsuńDzięĸuję za odwiedziny u mnie.
Co do Twojego wpisu: no właśnie, ja po raz kolejny dałam się tak zwieść, oszukać... Tylko nie mężczyźnie w sensie partnera życiowego, a - jak już u mnie czytałaś - pracodawcy. "Wszystko mi jedno czy będę płacił 2,5 czy 3,5 tys. zł" - tak wyglądała nasza pierwsza rozmowa. I proszę bardzo...
Wszystko mu jedno? To jeszcze może z rozpędu i mojej skromnej osobie coś "odpali":-))))))))).
OdpowiedzUsuńNo właśnie... :) A potem się okazało, że na 2200 za dwa tygodniki (w sumie 8 numerów) go nie stać. Ech, szkoda słów.
UsuńTeż czasami się modlę:"Od dobrych ludzi zachowaj mnie panie, co to dziurki nie zrobią, a krew wypiją" Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo niemal prawidłowość; ten, kto sam siebie uważa za dobrego człowieka, przeważnie nie jest godny takiego określenia.
OdpowiedzUsuńKto sam się mianuje, na miano nie zasługuje:-))).
OdpowiedzUsuńOtóż to! Tylko postronni mogą ocenić naszą "dobroć".
OdpowiedzUsuńAmen(t)! :))
OdpowiedzUsuń