Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

wtorek, 22 października 2013

Buły rozkwitłe jak róże

Wspominając szczenięce lata nie sposób pominąć drobnych koszmarków dziecięcego życia. Stąd dzisiaj taka mała, kulinarna impresja. Nasza Mama, w trosce o wyżywienie pociech, zwykła je wyposażać w astronomiczne ilości kanapek, aby dzieciątka nie zgłodniały zbytnio.
 Fakt ten przysparzał mi mnóstwo dylematów. Jak tu bowiem uporać się z całym tym dobrodziejstwem, zwłaszcza, gdy już za chwilę pora na świetlicowy obiad. W owych czasach wrzucanie buł do śmietnika piętnowane było społecznie niemal pod sankcją grzechu. Zaś zmagazynowane w sekretnej przegródce tornistra, łatwo mogły paść łupem rodzicielskiej kontroli.
 I na to mój młodociany umysł wymyślił "genialne" rozwiązanie. Za oknem naszego domu usytuowano tymczasowe baraki w celu odnowy elewacji. Między ścianami był niewielki prześwit, w który każdego dnia zrzucałam niezjedzony balast.
 Wszystko mogłoby ujść bezkarnie, gdyby nie pech, który mi zwykle towarzyszy. Któregoś dnia Mama wybrała się w to miejsce szukając strąconych przez wiatr klamerek. W jakież osłupienie wpaść musiała moja nieszczęsna rodzicielka na widok takiego magazynu prowiantu.  Bowiem po powrocie usiadła wyczerpana, mówiąc do Taty pamiętne słowa. "Przychodzę, patrzę, a tam ...buły rozkwitłe jak róże!".
No tak, przecież w nocy padało...

12 komentarzy:

  1. Ooo ! Ale sie zmienilo u Ciebie! Podoba mi sie!
    Moi rodzice szykowali mi na szczescie tyle, ile bylam w stanie pochlonac, wiec nie mialam takich dylematow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmiany okupione sztywnością karku i czym tam jeszcze. Ile niecenzuralnych słów poszło przy tym w obroty! To jeszcze nie jest wersja ostateczna. Nie udało mi się wstawić swojego obrazu do nagłówka.
      Myślałam o tym, co wczoraj napisałaś...

      Usuń
  2. ładnie, ładnie, nastrojowo tak...

    każdy ma chyba w pamięci te sniadanowe prześladowania... i nadal trwają, tylko teraz my prześladujemy nasze pociechy... choć staram się bardzo i tak czasem mi się wyrwie: "dlaczego ta bułka niezjedzona?????"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama wprawdzie zawsze mówiła, że jeśli nie zjem, to powinnam do domu przynieść. Jednak w obawie, że i tam byłabym zobowiązana zjeść, wolałam się nie ujawniać:-). Jak tu wypośrodkować między głodem a przejedzeniem, gdy idzie o nasze dzieci...

      Usuń
  3. Też miewałam nadmiar śniadania. Ale jakoś tak było, że jak u mnie nadmiar, to u koleżanki brak ;)....hm...za kaloryferem !!! też jednak upychałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym (niestety) jest. Niby wiemy, że głupio, a jednak tak jakoś samo wychodzi... W naszej szkole jakoś nie było zwyczaju oddawania swoich kanapek. Ale to pewnie dlatego, że człowiek nie umiał patrzeć właściwymi oczami. Teraz żałuję.

      Usuń
  4. Ale ładnie u Ciebie po zmianach :)
    Miałaś pecha z tymi bułami, a chociaz od tego momentu mniej ich dostawałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie jestem tego tak do końca pewna:-). Kłopot w tym, że Mama zawsze lubiła grubo smarować masłem. Pamiętam, jak kiedyś zdejmowałam jego nadmiar i dyskretnie wrzucałam do kosza. W końcu pozbyć się trochę masła to nie grzech:-). Tak sobie tłumaczyłam.

      Usuń
  5. A propos zmian w profilu, to mniemam, iż chodzi o Godota i Becketa.
    Am I right, Boss?

    OdpowiedzUsuń
  6. Popełniałam grzech podobny, z tym, że wyrzucałam buły w lesie. Niech się ptaki i inne głodomory też posilą. Cóż, kiedy ptaki akurat nie głodowały, a buły mój dziadek znalazł na grzybach będąc. Ciekawe, jak wykoncypował, że to moje buły? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to miałyśmy podobnie. Szkoda, że nie wpadłam na pomysł, by karmić ptaki. W pobliżu domu znajdował się plac, zwany "gołębnikiem". Miałyby ptaszyska używanie:-).

      Usuń