Zapragnęłam na drugie śniadanie (tak gdzieś kole piętnastej) zjeść sobie "miękkie" jajko.
Bo mi się rozmarzyło, jakim to niedościgłym mistrzem w gotowaniu jajek był mój nieżyjący Tata.
System swój miał; pięć minut od zagotowania, bądź tylko dwie, jeśli do zimnej wody włożyć.
W czym problem, mówisz - masz. Tak zdawać by się mogło.
Nic jednak bardziej - w moim przynajmniej doświadczeniu - karkołomnego. Od dawna bowiem nie udaje mi się czegoś takiego uzyskać. Cierpliwości i determinacji chyba jakoś brak.
Widać, w dzisiejszej dobie jajka coś jakby już nie te. Może z lodówki są zbyt zimne, by dało się wyczaić odpowiedni moment. Dość, że jadam je na twardo tylko.
To zresztą całkiem niezłe jedzonko przecież jest.
Lecz dziś ...ten tytułowy fart!
Obieram ze skorupki, a tu zawartość okazuje się płynna. Do tego jeszcze białko odpowiednio ścięte.
Czyli podwójny fart. Żeby tak jeszcze do kompletu (wszak nie od rzeczy do trzech razy sztuka) jakiś maleńki, choćby tyci-tyci farcik.
Plissssssssssssss, losie przewrotny, Borze Tucholski, jeżu kolczasty, czy kto by tam jeszcze się nawinął:-).
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
To gratuluję Ci tego małego farta i życzę większego :))
OdpowiedzUsuńDzięki, wkrótce się okaże:-).
UsuńA mi się ostatnio też jajka udają ;) Ale czekam zawsze 6 minut, bo nawet lubię jak żółtko jest lekko ścięte po bokach.
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoją ulubioną wersję:-).
UsuńDla mnie bialko musi byc sciete na kamien, zeby smarkow nie bylo, a zoltko, jak u Tulippy, czesciowo sciete, a w srodku plynne. Mniaaammm...
UsuńBiałko z całą pewnością nie może mieć smarków. Tylko wtedy żółtko nie zawsze udaje się takie, jak chcemy.
UsuńJeszcze te wspaniałe, wiejskie jajka...
Kiedys to, qrna, byly jaja! A to, bo sprzedaja w sklepach to jakies jaja, a nie jaja :)))
UsuńNo to brawo :)
OdpowiedzUsuńŻeby tak jeszcze można było "bis":-)).
UsuńPewna moja dość pobożna znajoma, pouczona przez informatyka, gdyby sieć bezprzewodowa nie zadziałała, miała 'na chwilę' odłączyć kabel od sieci. Mimo tego internet nie ruszył. Zawezwany informatyk spytał: a restartowała pani sieć? Tak - odrzekła. A na ile? .... 'na trzy zdrowaś'.... A zmierzam do tego, że ona twierdzi, że najlepsze jajka na miękko wychodzą 'na trzy zdrowaś' :-) Coś jak w znanej nowelce... ;-)
OdpowiedzUsuńUdał się ten tyci-tyci?
Resrartować wystarczy na trzydzieści sekund. A te trzy zdrowaśki trwają nieco dłużej. Muszę koniecznie wypróbować. Problem jednak w tym, że ja zdrowaśki zmawiam ekspresowo. Wobec tego co najmniej pięć:-)).
UsuńFart niebywały, bo ja z jajkami na miękko też mam problem...i dlatego jadam tylko na twardo ;)
OdpowiedzUsuńTo delikatna materia, trzeba się cieszyć, jak się uda:-).
UsuńMnie się udaje, wkładam do zimnej wody i od zagotowania 3 minuty. Wychodzą bardzo miękkie...
OdpowiedzUsuńJa zawsze boję się, że popękają. Dlatego zwykle sobie odpuszczam:-).
UsuńPękają gdy się zimne jaja do gorącej wody wkłada... Chyba :)
Usuńmiałam kiedys przywiezione ze Szwajcarii ustrojstwo, gdzie wkładalo się jajka odmierzało odpowiednia ilość wody i włączało do kontaktu- zawsze wychodziły idealnie tak jak chciałam, czyli białko w całości ścięte a żółtko tylko na brzegach.... wychodziło, bo wlewało się inną ilosć wody dla jajek dużych ( mniejszą) inną dla małych....niestey ustrojstwo po 10 latach odmówilo współpracy i teraz znowu loteria......
OdpowiedzUsuńno i trzymam kciuki za 3go!!
Usuń♥
W takim razie myślę, że był to naprawdę świetny wynalazek. Bo właśnie o tę proporcję chodzi.
UsuńNa "trzeci" nieustająco liczę:-))).
jajko na miękko to nie lada sztuka :) ja mam za mało wyczucia i cierpliwości, dlatego ograniczam się tylko do tych na twardo :)
OdpowiedzUsuńNa tym się zwykle kończy. Na szczęście w tej wersji są równie pyszne:-).
UsuńNarobiłaś mi na nie ochoty. Nie jadłam całe wieki z powodów podobnych Twoim: kto w ogóle umie je zrobić perfekcyjnie? Poza Twoim tatą :)
OdpowiedzUsuńKtoś musi koniecznie opatentować jakiś stosowny wynalazek:-).
UsuńU mnie w domu tata liczył zawsze wolno do 100 od momemtu zagotowania jajek. W dzieciństwie to był cały rytuał, coś jak odliczanie przed startem rakiety.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą - wydaje się, że ojcowie są specjalistami od gotowania jajek na miękko :)
Coś jest na rzeczy, oni muszą mieć jakąś ukrytą umiejętność:-). Wypróbuję z tym odliczaniem. Za którymś razem się uda:-)).
UsuńGotowanie jajek na wolno rzadko kiedy mi wychodzi! probowalam juz chyba wszystkich technik, ale jakas ulomna jestem w tym temacie :)
OdpowiedzUsuń