Pragnienia doznawane „wczoraj” właściwe są wczorajszemu „ja”, nie
dzisiejszemu. To, co nazywamy osiągnięciem, rozczarowuje nas w swej
marności. Lecz cóż jest osiągnięcie? Tożsamość podmiotu z przedmiotem
pożądania. Nim jednak coś takiego zajdzie, podmiot po drodze umiera, i
to chyba nie raz.*
Cytat pochodzi z (młodzieńczego!) eseju o Prouście.
Wyraża pogląd Becketta na sprawę tożsamości jednostki ludzkiej, ściśle mówiąc, jej nieciągłości.
Człowiek, będąc na różnych etapach swego życia, składa się z kilku różnych istot, które łączy ze sobą jedynie pamięć.
Moja fascynacja tematem datuje się od tak dawna, że obejmuje czasy sprzed bliższej znajomości utworów Becketta. A przynajmniej Ostatniej Taśmy Krappa.
Przyjmując, że wraz z rozwojem jednostki ewoluują jej pragnienia, musimy za bezsporne uznać nieadekwatność osiągniętych postanowień. To, co satysfakcjonować mogłoby nas w momencie ich powzięcia, jawi się wstecznym w obliczu nowej, z wiekiem ukształtowanej osobowości.
Budzi to przecież pewien smutek, uświadamiając nieuchronność rozczarowań wobec interwałowego charakteru samoświadomości.
Czyżby wierność młodzieńczym ideałom w istocie oznaczała regres na drodze rozwoju osobowości?
________________________
*But what is attainment? The identifikation of the subject with the
object of is desire. The subject has died - and perhaps many times - on
the way. (Samuel Beckett's essay Proust, from 1930).
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Dobre pytanie na końcu Twojego posta. Pewnie i tak i nie. Zależy od ideału - moim zdaniem. Bo jeśli ktoś całe zycie wierny jest ideałowi uczciwości dajmy na to, to chyba dobrze i nie oznacza to regresu, wręcz przeciwnie powiedziałabym. A jeśli czyimś młodzieńczym ideałem było zamiłowanie do hazardu i używek niekoniecznie legalnych i ciągle temu hołduje, to zatrzymuje się w swoim rozwoju .... Tak się mi wydaje, przynajmniej.
OdpowiedzUsuńCzyli chodzi o jakość owych pragnień. To one miałyby podlegać weryfikacji. Cudzej i naszej własnej...
Usuńno wlaśnie, kto takiej weryfikacji może dokonywać, kto ma do tego prawo? jednostka, czy jej otoczenie...
Usuńi czy jedyną słuszna drogą jest rozwój? czy wszyscy muszą???
Nie wszyscy muszą, lecz wszyscy podlegają takiemu, czy innemu osądowi:-).
Usuńwłaśnie, własnie... i tak naprawde, nie wiadomo, czy ideały są dziełem jednostki, czy są narzucane ( często bardzo subtelnie) przez otoczenie...:-)
UsuńI tak, i tak. To się ze sobą zazębia, a nawet zapętla. Po to, by człowiek sam posłusznie poruszał się w swoim kieracie.
UsuńHa! czyżbyś też nie znalazła miejsca na miękkim? ja to rozumiem, bo się nie zgadzałam, może mnie troche poniosło ale TY? byłaś bardzo wyważona....
UsuńJak to: "wyważona"!? Wprawdzie staram się taka być, ale też zawsze protestuję, gdy naprawdę trzeba. Czy myślimy o tym samym? "-))
UsuńSię porobiło:-)))!
Usuńo tym samym, niestety.....szkoda, szkoda.... zbyt dużo emocji...
UsuńHm... To właśnie emocje są głównym napędem naszych poczynań. Tyle, że "po drodze" nam z tymi, których emocje są zbieżne z naszymi. I dobrze jest!:-)*
UsuńFakt :-)
UsuńMyślę, że to zalezy od ideałów, bo jeśli one pozostały dziecięce to tak- jest to regres. Wszystko w życiu się zmienia, więc trzeba pozwolić na to i ideałom.
OdpowiedzUsuńDziecięce, ponieważ niezmienne. Progres musi być. Wszystko podlegać powinno stosownej modyfikacji. Pytanie, czy naprawdę wszystko...
Usuńcóż, moim skromnym zdaniem niemal niemożliwością jest przez całe życie podlegać temu, na co zapatrzyliśmy się kilkanaście, kilkadziesiąt lat wcześniej. Kłoci to się zapewne z rzeczywistością, która zmienia się w błyskawicznym tempie i diametralnie różni się ona od tej z 19XXroku a także z naszą dojrzałością.
OdpowiedzUsuńZ grubsza biorąc zgadza się, niemniej sprawy lubią ździebko się komplikować. Bo jeśli ktoś, świadomego wyboru dokonując, podmiot ów w nienaruszonym stanie zachowuje, miałżeby to koniecznie być dowód jego niedojrzałości? Dlatego jedynie, że statystyki głoszą inaczej...
UsuńBardzo dobrze to oddał, miałem takie same rozważania na temat marzeń postanowień i zadowolenia ze stopnia ich realizacji. Z podobnym skutkiem emocjonalnym
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak, to bardzo budujące spostrzeżenia. A może dołujące, już sama nie wiem.
UsuńCierpienie z kimś do spółki jest mniej dotkliwe
UsuńPod warunkiem, że to ktoś "z naszej bajki".
UsuńMimo wszystko uważam, że rozwijamy się w pewnym sensie liniowo, to znaczy potrzebujemy sami sprawdzić, że pewne cele po osiągnięciu już po jakimś czasie nas nie zadowalają, żeby przejść do następnego stopnia rozwoju.
OdpowiedzUsuńUważam, że te marzenia i pragnienia wzbogacają nas, poprawiają aktywność jednostki, sprawiają, że chce się rozwijać, dążyć do czegoś, coś przeżyć. A to są też wartości nie do pogardzenia.
Nawet jeśli po czasie my sami już jako osoby zupełnie inne wewnętrznie stwierdzamy, że od dziś wystarcza nam po prostu żyć i cieszyć się każdą chwilą, a wszelkie dobra doczesne nie mają większego sensu, bowiem nie zadowalają nas już. :)
pozdrowienia!
p.s. jeszcze nie dorosłam do Becketta, a raczej jeszcze się z nim nie zmierzyłam
Warto po niego sięgnąć, nie mówiąc już o pójściu do teatru...:-). Wspaniały dramatopisarz. Jeden z moich ulubionych.
Usuń