Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

środa, 29 stycznia 2014

W stronę Becketta

Pragnienia doznawane „wczoraj” właściwe są wczorajszemu „ja”, nie dzisiejszemu. To, co nazywamy osiągnięciem, rozczarowuje nas w swej marności. Lecz cóż jest osiągnięcie? Tożsamość podmiotu z przedmiotem pożądania. Nim jednak coś takiego zajdzie, podmiot po drodze umiera, i to chyba nie raz.*

Cytat pochodzi z (młodzieńczego!) eseju o Prouście.
Wyraża pogląd Becketta na sprawę tożsamości jednostki ludzkiej, ściśle mówiąc, jej nieciągłości.
Człowiek, będąc na różnych etapach swego życia, składa się z kilku różnych istot, które łączy ze sobą jedynie pamięć.
Moja fascynacja tematem datuje się od tak dawna, że obejmuje czasy sprzed bliższej znajomości utworów Becketta. A przynajmniej Ostatniej Taśmy Krappa.
Przyjmując, że wraz z rozwojem jednostki ewoluują jej pragnienia, musimy za bezsporne uznać nieadekwatność osiągniętych postanowień. To, co satysfakcjonować mogłoby nas w momencie ich powzięcia, jawi się wstecznym w obliczu nowej, z wiekiem ukształtowanej osobowości.
Budzi to przecież pewien smutek, uświadamiając nieuchronność rozczarowań wobec interwałowego charakteru samoświadomości.
Czyżby wierność młodzieńczym ideałom w istocie oznaczała regres na drodze rozwoju osobowości?

________________________
*But what is attainment? The identifikation of the subject with the object of is desire. The subject has died - and perhaps many times - on the way. (Samuel Beckett's essay Proust, from 1930).

22 komentarze:

  1. Dobre pytanie na końcu Twojego posta. Pewnie i tak i nie. Zależy od ideału - moim zdaniem. Bo jeśli ktoś całe zycie wierny jest ideałowi uczciwości dajmy na to, to chyba dobrze i nie oznacza to regresu, wręcz przeciwnie powiedziałabym. A jeśli czyimś młodzieńczym ideałem było zamiłowanie do hazardu i używek niekoniecznie legalnych i ciągle temu hołduje, to zatrzymuje się w swoim rozwoju .... Tak się mi wydaje, przynajmniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli chodzi o jakość owych pragnień. To one miałyby podlegać weryfikacji. Cudzej i naszej własnej...

      Usuń
    2. no wlaśnie, kto takiej weryfikacji może dokonywać, kto ma do tego prawo? jednostka, czy jej otoczenie...
      i czy jedyną słuszna drogą jest rozwój? czy wszyscy muszą???

      Usuń
    3. Nie wszyscy muszą, lecz wszyscy podlegają takiemu, czy innemu osądowi:-).

      Usuń
    4. właśnie, własnie... i tak naprawde, nie wiadomo, czy ideały są dziełem jednostki, czy są narzucane ( często bardzo subtelnie) przez otoczenie...:-)

      Usuń
    5. I tak, i tak. To się ze sobą zazębia, a nawet zapętla. Po to, by człowiek sam posłusznie poruszał się w swoim kieracie.

      Usuń
    6. Ha! czyżbyś też nie znalazła miejsca na miękkim? ja to rozumiem, bo się nie zgadzałam, może mnie troche poniosło ale TY? byłaś bardzo wyważona....

      Usuń
    7. Jak to: "wyważona"!? Wprawdzie staram się taka być, ale też zawsze protestuję, gdy naprawdę trzeba. Czy myślimy o tym samym? "-))

      Usuń
    8. o tym samym, niestety.....szkoda, szkoda.... zbyt dużo emocji...

      Usuń
    9. Hm... To właśnie emocje są głównym napędem naszych poczynań. Tyle, że "po drodze" nam z tymi, których emocje są zbieżne z naszymi. I dobrze jest!:-)*

      Usuń
  2. Myślę, że to zalezy od ideałów, bo jeśli one pozostały dziecięce to tak- jest to regres. Wszystko w życiu się zmienia, więc trzeba pozwolić na to i ideałom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecięce, ponieważ niezmienne. Progres musi być. Wszystko podlegać powinno stosownej modyfikacji. Pytanie, czy naprawdę wszystko...

      Usuń
  3. cóż, moim skromnym zdaniem niemal niemożliwością jest przez całe życie podlegać temu, na co zapatrzyliśmy się kilkanaście, kilkadziesiąt lat wcześniej. Kłoci to się zapewne z rzeczywistością, która zmienia się w błyskawicznym tempie i diametralnie różni się ona od tej z 19XXroku a także z naszą dojrzałością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z grubsza biorąc zgadza się, niemniej sprawy lubią ździebko się komplikować. Bo jeśli ktoś, świadomego wyboru dokonując, podmiot ów w nienaruszonym stanie zachowuje, miałżeby to koniecznie być dowód jego niedojrzałości? Dlatego jedynie, że statystyki głoszą inaczej...

      Usuń
  4. Bardzo dobrze to oddał, miałem takie same rozważania na temat marzeń postanowień i zadowolenia ze stopnia ich realizacji. Z podobnym skutkiem emocjonalnym
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to bardzo budujące spostrzeżenia. A może dołujące, już sama nie wiem.

      Usuń
    2. Cierpienie z kimś do spółki jest mniej dotkliwe

      Usuń
    3. Pod warunkiem, że to ktoś "z naszej bajki".

      Usuń
  5. Mimo wszystko uważam, że rozwijamy się w pewnym sensie liniowo, to znaczy potrzebujemy sami sprawdzić, że pewne cele po osiągnięciu już po jakimś czasie nas nie zadowalają, żeby przejść do następnego stopnia rozwoju.
    Uważam, że te marzenia i pragnienia wzbogacają nas, poprawiają aktywność jednostki, sprawiają, że chce się rozwijać, dążyć do czegoś, coś przeżyć. A to są też wartości nie do pogardzenia.
    Nawet jeśli po czasie my sami już jako osoby zupełnie inne wewnętrznie stwierdzamy, że od dziś wystarcza nam po prostu żyć i cieszyć się każdą chwilą, a wszelkie dobra doczesne nie mają większego sensu, bowiem nie zadowalają nas już. :)
    pozdrowienia!
    p.s. jeszcze nie dorosłam do Becketta, a raczej jeszcze się z nim nie zmierzyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto po niego sięgnąć, nie mówiąc już o pójściu do teatru...:-). Wspaniały dramatopisarz. Jeden z moich ulubionych.

      Usuń