Zgodnie z jej zasadami picie własnej uryny może być dla zdrowia zbawienne.
W miarę czytania, apetyt rósł.
Nie tyle na mocz, co na jego dobroczynne skutki.
Tak oto przez dni parę grzałam się myślą, ileż to dobra terapia owa w moim życiu spowoduje.
Ze smakiem jedząc wszystko, co zabronione, błogim
Z iluż to paskudnych przypadłości dzięki niej się uwolnię.
Zgubię wszystkie nadliczbowe kilogramy.
Znikną siwe włosy zauważone ostatnimi czasy. Tudzież pierwsze zmarszczki.
Kto wie - popuściłam wodze wyobraźni - może nawet (nie śmiejcie się!) wyrośnie mi ten brakujący ząb, co to go uratować się nie dało.
Ogólnie biorąc, miło było. Do czasu jednak.
Myślenie na nic, tu trzeba działać.
Męska decyzja. Wóz albo przewóz. Raz kozie śmierć.
Pora do dzieła, a raczej ...pojemnika po śmietanie.
Nie wdając się w szczegóły; pozyskany "materiał" na stole postawiłam.
Postawiłam i siedzę. Siedzę i patrzę. Patrzę i ...udaję, że nie patrzę.
Starając się przenieść myśli w szczęśliwsze rejony.
Ciężar na duszy robi się coraz cięższy.
(Skąd cosię takie na człeka popadło)!
Czy ktoś coś mówił o decyzji "męskiej"?
O, tak - czas ją zmaterializować!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak oto cała zawartość spłynęła tam, gdzie jej przyrodzone miejsce. Do kanalizacji, znaczy.
Jak bardzo w efekcie tegoż mój podupadły duch zwyżkował, nie muszę Was chyba przekonywać.
To Ty i tak zrobilas krok wiecej i "pobralas" material do sloika :))) Mnie wystarczylo popatrzec w czeluscie sedesu, zeby od poczatku wiedziec, ze to nie dla mnie kuracja. Nie i juz! ;)
OdpowiedzUsuńWprawdzie "pozyskiwanie" odbywa się z pominięciem sedesu, ale masz rację, wyobraźnia działa...:-)
Usuńjuż Cię miałam skląć:D
OdpowiedzUsuńW takim razie zaśpiewam: "zeklnij mnie"... Była kiedyś taka piosenka, bodaj w Kabarecie Starszych Panów:-)).
Usuńteraz pomyślałam sobie, jak strasznie jestem nietolerancyjna, jak to kląć kogoś za to, że pije swoje siki, niech pije na zdrowie. Wychodzi na to, że obcego bym nie sklęła a Ciebie tak.
OdpowiedzUsuńTolerancja ma swoje granice, to naturalne. Nie trzeba za bardzo się zmuszać, by je przekraczać.
Usuńjestem tutaj zupełnie po Twojej stronie.... ABSOLUTNIE nie dałabym rady..... brrrrrrrr
OdpowiedzUsuńNawet Ty, tak dzielna kobieta, nie dałabyś rady? Wobec tego czuję się usprawiedliwiona:-))).
UsuńU mnie... na czytaniu artykułu by się skończyło. :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, teraz to i ja takie "nowinki" traktuję z przymrużeniem oka:-).
UsuńI szczęście całe, że tak to się skończyło. Pracując w sanatorium kilka lat temu obserwowałam wysyp uryniarzy, niestety - poza skutkami zbawiennymi, po zastosowaniu tej "aromaterapii" następują m. in. skutki uboczne wyczuwalne dla ludzkiego nosa. Brrr.
OdpowiedzUsuńTo miałaś "szczęście" zetknąć się osobiście z wyznawcami tej metody! Ja sobie nie mogę wyobrazić, by można się czymś takim posmarować i przez parę godzin tak paradować. Na chwilę, owszem, a potem się umyć - to jeszcze dałoby się wytrzymać. Teraz szał minął, nikt już o tym nie mówi; metoda traktowana jest raczej tylko jako ciekawostka.
UsuńChociaż wiadomo, że w warunkach ekstremalnych, na przykład podczas zawału kopalni, górnicy ratowali się w ten sposób od odwodnienia. Ale to jest akurat zrozumiałe, nie mówiąc o innych rzeczach, które się dla ratowania życia robi.
Oczywiście, będąc pod przysłowiową ścianą człowiek zniesie wiele i zrobi wiele po to, aby przeżyć.
UsuńJednak nie bez powodu nerki filtrują krążące w nas płyny ustrojowe i szkodliwe substancje wydalają razem z moczem. Pierwszy z brzegu mocznik - wykorzystywany z nawozach azotowych. Już ja widzę te zapalone urynki wcinające amidy łyżką, najlepiej prosto z worka :D
Też się swego czasu zastanawiałam, co z tymi toksycznymi substancjami. Okazało się, że to ma funkcjonować na zasadzie uodpornienia - takie działanie homeopatyczne.
Usuńaleś trafiła... właśnie kilka dni ( może tygodni, czas tak pędzi...) temu widziałam w TV jakis program o kobiecie, która zastosowała te terapię w celu przeciwdziałaniu rakowi ( miała zdiagnozowanego i usunietego czerniaka). Babka zaczęła od standardu ( picia szklanki na czczo) a po 4 latach doszła do tego, że wypijała cały swój mocz, nacierała nim skórę, płukała włosy, dodawała do kapieli ( podobno najlepszy był taki kilkudniowy, odstany) , zakraplała oczy!!!! no masakra- nie mogłam sie oderwac od ekranu- wiesz jak to jest- patrzysz na coś z takim niedowierzaniem, że aż nie możesz przestać- choc było to obrzydliwe, bo oprócz momentu pozyskania pokazywane było wszystko- jak pije, jak sie naciera, kąpie, płucze itd.... stwierdziła, że do picia to najbardziej lubi ciepły....obrzydliwe to było... no i niestety raczej nie była najzdrowsza, wyniki nie były dobre, prawdopodobnie miała jakies nowe ognisko na plecach, ale nie chciała się zbadać, bo wierzyła w moc terapi....
OdpowiedzUsuńnie wyobrazam sobie jak musiała śmierdzieć....
Niesamowite! To już raczej patologia. Takie ekstrema często się zdarzają, gdy nie zachowuje się umiaru. To jednak odstrasza, każąc wątpić w istnienie wszelkich "cudownych" terapii.
UsuńA moja ciocia piła :o i próbowała namówić Mamę, żebym ja też piła... Miałam kilka lat i tak byłam mega zestresowana, że doleją mi te siki (nie daj boże nie moje!) do herbaty i nieświadomie je wypiję... Horror dzieciństwa!!!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twoje posty, masz ciekawy styl pisania. ;)
Biedne dziecko! Wyobraziłam sobie, jak ja bym się wtedy czuła, gdybym nie mogła ufać dorosłym. A co tu dużo gadać, niestety dorosłym "ufać" nie można za grosz. Zawsze zrobią coś, co według nich jest dla dziecka najlepsze. W dobrej wierze. Te wszystkie zastrzyki, które niby to nic, a nic nie bolą...
UsuńMoze i ten mocz jest jakiś zbawienny, ale ileż trzeba mieć samozaparcia, żeby tę terapię stosować. Nie dla mnie również, zresztą nigdy nie miałam takiego pomysłu.
OdpowiedzUsuńLepiej dietę zmienić i zacząć się ruszać :)) Tak mi się wydaje :)
Bo do tego trzeba się przełamać i oswoić. A człowiek ma opory i nic na to nie poradzi. To byłoby tak straszne, że nie chciałabym już nigdy w coś takiego uwierzyć.
UsuńSkądś te opory wynikają, wydaliny, to wydaliny, a nie materiał do ponownego przerobienia przez nasz układ pokarmowy, tudzież skórę ;)
UsuńNa to wygląda. Ktoś pewnie jednak wyznaje teorię "układu zamkniętego".
UsuńO rany...jedyne co mi do głowy przychodzi, to...bleeeeee.
OdpowiedzUsuńPrawda? Swego czasu jednak tego typu nowinki bardzo były w modzie.
UsuńTo prawda, właśnie mi się przypomniało, że mój tata bardzo się ekscytował urynoterapią.....ale o ile mi wiadomo zrezygnował z niej :)
UsuńI pewnie niewiele stracił:-).
UsuńO tej zbawiennej metodzie na podreperowanie zdrowia tez słyszałam...nie stosowałam i na razie nie zamierzam:) Prawda jest jednak taka, że często robimy rzeczy, o które byśmy siebie nie posądzali. Moje zdanie jest takie, że większość osób, które stosują tę terapię traktuje ją jako "ostatnią deskę ratunku". Nie wiem, czy będąc "pod ścianą" nie postąpiłabym podobnie....no, ale mam nadzieję, że nie będę musiała tego sprawdzać:) W każdym razie na dzisiaj taka terapia wydaje mi się obrzydliwa...
OdpowiedzUsuńMasz rację, gdy nie ma się wyboru, nawet najbardziej nieprzyjemna metoda wydaje się możliwa do przyjęcia. Obyśmy nigdy nie musieli znaleźć się w sytuacji bez wyjścia.
UsuńTak, w teorii wydaje się być bardziej uzdrawiająca ;))
OdpowiedzUsuńTak to już z lekami homeopatycznymi bywa. Działanie mają niejasne i niewymierne.
UsuńMoja droga, wybacz, ale wparawilas mnie w doskonaly humor tym postem! Tak plastycznie przedstawilas twoja wewnetrzna walke, ze smialam sie do rozpuku wyobrazajac sobie ciebie przys tole i wazaca swoja decyzje! :):):)
OdpowiedzUsuńtez slyszalam o tej metodzie, chyba rowniez zabrakloby mi odwagi... pozdrawiam cieplutko!
A ja chciałam wziąć to na klatę:-). Tyle, że coraz mi smutniej było i smutniej...
UsuńTeż bym wolała nie mieć zęba ;) Zabawne, bo ostatnio z Mężem rozmawialiśmy ze śmiechem o urynoterapii w Pizzy Hut, chyba ciut za głośno, bo dookoła nas zrobiła się pustawo :p
OdpowiedzUsuńNieeee, dla zęba to już bym się poświęciła. Ale musiałabym mieć stuprocentową gwarancję:-))).
Usuń;D
UsuńLudzie mają taką naturę, że robią coś dopiero gdy czują, że muszą. Na przykład zaczynają się ostro odchudzać, gdy mają zaplanowany ślub albo ograniczają picie alkoholu, gdy mają zniszczoną wątrobę. Chociaż nie brakuje też osób bezzębnych, którzy boją się pójść do dentysty albo osób, które palą mimo, że mają raka płuc.
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie piłem moczu ani nie miałem gastroskopii. Chociaż czasami czyszczę sobie zatoki wciągając miętę przez nos i wypuszczając przez usta. Jak komuś o tym opowiadam to mówią, że to obrzydliwe i że nigdy by tego nie zrobili..
Pozdrawiam:)
Zagrożenie zdrowia jest punktem zwrotnym, przewartościowującym nieraz całe dotychczasowe poglądy. Wierząc w uzdrowienie bywamy często skłonni ulegać najbardziej nawet absurdalnym radom.
UsuńPonoć dobrze jest przepłukiwać zatoki zimną wodą. Tak twierdzi moja mama:-).
Ja słyszałem o mięcie i soli morskiej, ale woda pewnie też działa:)
UsuńWoda z solą morską, również sól fizjologiczna.
UsuńOpisałaś swoje przezycia bardzo obrazowo Errato. Mysle, ze zachowałąbym sie podobnie i nie wypiła, bo samo wyobrażenie tego smaku i zapachu odrzuca, chociaz....Wiesz, ja potrafię sie czasem tak uprzec, zaciąć i zmusić, że moze i do picia moczu bym sie przemogła. Człowiek tak naprawdę nie wie o sobie wszystkiego, póki nie nadejdzie chwila, gdy będzie musiał zmierzyc sie ze swymi lękami i słabościami.
OdpowiedzUsuńMam uczyła mnie, że jeśli coś ma przykry smak, należy zjeść lub wypić to z zatkanym nosem. To całkiem zrozumiałe - gdy męczy nas katar, to smaku nie czujemy. Robiłyśmy tak w dzieciństwie w przypadku tranu, chociaż nie zawsze skutkowało. Ten rybi posmak potrafił się odbijać długo potem. Całe szczęście, że dziś nikt już nie "katuje" dzieci tranem:-).
UsuńWracam najpierw do tego posta, bo pamiętam, że chciałam napisać, że przeczytałam i... ubawiłam się setnie, zwłaszcza gdy wyobrażałam sobie te nadzwyczaj zbawienne skutki, a już szczególnie ten odrastający ząb :))))
OdpowiedzUsuńI szczerze podziwiam.... bo jednak sobie uświadomiłam, że nijak nie było mnie stać na dotarcie do tego etapu, do którego dotarłaś!
Ale ponoć.... do gojenia się ran uryna bywa pomocna. Jedak azaliż mimo wszystko chyba jestem zwolenniczką metod nowszych ;)
Jak mówią, tonący brzytwy się chwyta. Na szczęście nie byłam w jakiejś naprawdę tragicznej sytuacji. Czasami człowiek potrzebuje takiej "mrzonki", aby sobie pomarzyć i poprawić humor świadomością, że w razie czego jest jeszcze ostatnia deska ratunku. Dlatego zdarza mi się czytać do śniadanka jakieś "świadectwa"; relacje tych, którzy ponoć schudli ileś tam kilogramów dzięki rewelacyjnej metodzie. Oczywiście zdrowy rozsądek raczej mnie nie zawodzi. Nie zamierzam zamawiać żadnych z tych cudownych reklamowanych specyfików.
UsuńA ja spróbowałem i wiem co to jest.
OdpowiedzUsuńwy natomiast piszecie o czymś o czym bladego pojęcia nie macie
Spróbowałeś z pozytywnym skutkiem?
UsuńHmmmmm..... A ja stosowałam wiele lat temu miesięczną głodówkę (tylko mocz i woda, troszkę miodu) plus nawilżanie moczem twarzy i włosów oraz czyszczenie zatok. Schudłam ponad 20 kg. Wyniki badań w środku normy. Brak teoretycznie nieuleczalnej choroby.... Cera gładka, włosy piękne... Samopoczucie rewelacyjne. Teraz (po ponad 25 latach) wróciłam do urynoterapii, którą stosuję od około 2 miesięcy. Nie zdecydowałam się jedynie na post ścisły, bo po prostu muszę mieć kondycję, a taka głodówka powoduje w jej trakcie jednak pewne osłabienie (jedyny mankament).
OdpowiedzUsuńUwaga wszyscy krytykujący! Mocz ma zupełnie przyjemny smak (no, może dlatego, że nie jem mięsa?), chociaż na pewno nie mogłabym wypić moczu od innej osoby. Mocz jest przefiltrowany przez nerki - nie ma tam żadnych niebezpiecznych dla organizmu składników (one są wydalane przez jelito grube). Świeży absolutnie nie śmierdzi (odstany pewno tak...). Czuję się rewelacyjnie, gębusia gładka jak dupcia niemowlaka, włosy gęste i falujące (chociaż lekko siwe są)
A czy mocz nie wysusza z czasem włosów czy skóry? U mnie efekty super po stosowaniu świeżym, odstanym, odparowanym, a potem zawsze przestrzenie. Może zbyt długo już stosuję i należy zrobić przerwę?
Usuń